Posty

"To koniec, kocham Julię", czyli strategie zdradzającego

Obraz
7wiatrów W ubiegły piątek, wracając z pracy, dostałam od męża SMS o treści: „to koniec, kocham Julię”. Wróciłam do domu ze ściśniętym żołądkiem, odbierając po drodze dzieci z przedszkola (2 i 4 lata). On się już zdążył wyprowadzić, pojawił się wprawdzie z informacją, że to moja wina a później się do niej wyprowadził. Ot, tak. 3 lata temu wyprowadził się po raz pierwszy, zaraz po tym jak się dowiedział, ze jestem w ciąży. Nie było go całą ciążę, po narodzinach córki zjawiał się bardzo rzadko, starszy syn go również nie obchodził - wielka miłość. Był aktywny tylko smsowo - wyzwiska, pisanie ze to moja wina, ze on nie mógł mnie znieść i dlatego zamiast pracować nad małżeństwem - znalazł sobie kochankę. Wrócił jak córka miała rok. Przyznał się do romansu, ale ze zbłądził, ze teraz skupiamy się na dzieciach, ze będzie już dobrze. Jasne, ze uwierzyłam. Przyjęłam, patrzyłam jak dzieci roznosi szczęście. Mimo, ze pracuję na cały etat i mam odpowiedzialne stanowisko, godziłam

Jak zbawiałam kochanego misia od potwory, czyli romans z żonatym

Obraz
7wiatrów, Mam za sobą 14 miesięczny romans z żonatym facetem. On był taki biedny. Żona go nie rozumiała, nie dbała o niego, nie szanowała go. 10 lat nie spał z nią biedak w jednym łóżku, a seks uprawiali raz w miesiącu. Zmęczony tym związkiem, w którym tkwił pod przymusem ze względu na dziecko oraz kredyt na auto i mieszkanie, rozejrzał się za pocieszycielką. Wypadło na mnie. Boże, cóż za szczęście. Sama tkwiłam w nieszczęśliwym związku, z problemami takimi samymi jak On, więc zbliżyliśmy się do siebie. Po jego trwającym jakieś pół roku tańcu godowym i zasypywaniu mnie komplementami. A że komplement to rzecz dla mnie do tej pory nie spotykana, a moje poczucie własnej wartości tkwi gdzieś na dnie głębokiego jeziora, przykryte grubą warstwą gęstego, śmierdzącego mułu, to poszłam w tango jak ta lala. Swój związek zakończyłam, i przeznaczyłam całą swoją energię na podnoszeniu na duchu tego biedactwa. Radziłam, tłumaczyłam, byłam powiernicą każdej najbzdurniejszej małżeńs

Kiedy ona/on mówi, że to koniec - jak reagować

Obraz
7wiatrów Piszę do Pani, bo mam jeden wielki mętlik w głowie. Właśnie odkryłam, że mój mąż mnie zdradza. Gdy w emocjach zażądałam wyjaśnień, odpowiedział, że to koniec i że chce rozwodu. Co mam robić? Czy mam walczyć o niego? Czy jest w ogóle o co walczyć? Czuję, że milion cegieł w jednym momencie spadło mi na głowę. Magda Droga Magdo Współczuję wydarzeń w życiu. To oczywiście sprawa dużego znaczenia, gdy mąż w takich okolicznościach proponuje rozwód. Choć wydaje się, że stałabyś w lepszej pozycji, gdyby taka propozycja padła w trakcie spokojnej rozmowy - bo przynajmniej zaistniałaby możliwość przedyskutowania kwestii związanych z ewentualnym rozstaniem czy też naprawą związku. Jest to jednak złudne. Jedyną Twoją reakcją na propozycję rozstania powinna być zgoda. Ratować związek może tylko ten, kto go popsuł. Tak zwana miłość kończy się u różnych osób w różnym czasie. Choć to bardzo trudne i pewnie teraz nie potrafisz tego zrozumieć, jest to niezaprzeczalny fakt. Nie chcę umniejs

Gdy nadchodzi koniec

Obraz
Witam. Każdego dnia, tylko w tym jednym dziale, pojawia się przynajmniej jeden nowy temat kogoś, kto czuje że coś jest nie tak, ale jeszcze ma wątpliwości, jeszcze próbuje sobie wmawiać, że "to niemożliwe", że "to nie jest tak jak myślę", że "no ale przecież..." Niemożliwe to jest podróżowanie w czasie, przynajmniej póki co, a związek to jest chemia na poziomie 4 klasy szkoły podstawowej. I o tej właśnie chemii, czy może o jej zaniku właściwie, będziemy sobie tutaj gawędzili, omawiając różne tego zjawiska objawy, aby każdy kolejny nowy użytkownik naszego forum, nie musiał się przebijać przez całe archiwum, setki wątków i tysiące wpisów, żeby znaleźć odpowiedź na pytanie, co może oznaczać, gdy mój partner z dnia na dzień zaczyna zachowywać się inaczej niż zwykle. Nie roztrząsamy tutaj pojedynczych przypadków i nie zajmujemy się analizą prawdopodobnych przyczyn ulatującej chemii. Tutaj rozmawiamy tylko i wyłącznie o tym jak rozpoznać, że nadchodzi

Terapeutyczna moc pisania

Obraz
Dla wielu rozstanie to trudna i wyboista droga, nawet jeśli oni sami podejmują decyzję o rozstaniu. Trzeba przecież zdobyć się na odwagę, by przekazać drugiej stronie swoją decyzję o zakończeniu związku, na co mało kogo stać. Znacznie częściej zdarza się, że osoba, która jest niezadowolona związku, szuka następnej gałęzi, na którą mogłaby się jak małpa przerzucić. Odchodzi więc często nie dlatego, że tak zdecydowała, ale dlatego, że uciekła w inne ramiona, które w aurze nowości wydają się o wiele atrakcyjniejsze od tych, od których odchodząca osoba w swoim mniemaniu się uwalania. A one są po prostu inne. Jak poradzić sobie z taką sytuacją, kiedy świat wraz z odchodzącym partnerem wali się nam na głowę? Warto w tej sytuacji docenić terapeutyczną moc pisania. Ja sama usłyszałam taką radę "Niech pani napisze do byłego męża list. Niech pani wypisze w nim wszystko, co pani czuje. Jeśli ma pani ochotę powiedzieć to niego "ty ch**u", niech pani napisze "ty ch**u". A

Dla wiernej czytelniczki - limited edition ;)

Obraz
Pewien facet zaprosił swoją żonę na wspaniałą kolację do knajpy, gdzie grała muzyka i wtedy, kiedy ona czuła się wspaniale, powiedział jej, że postanowił się z nią rozstać. Wyobrażał sobie, że jest to rozstanie z klasą. Kolejny mężczyzna o ósmej wieczorem opowiadał przy ludziach, jaką to ma wspaniałą żonę i że to jest największe szczęście, jakie mu się zdarzyło w życiu, aż inne żony potem mówiły do swoich mężów z rozmarzeniem: - Żebyś ty był taki jak on! A o dziewiątej usiadł obok żony, wziął ją za ręki i powiedział, że odchodzi. Inny postanowił, że nigdy nie skrzywdzi swojej żony, dlatego nigdy z nią nie rozmawiał o sprawach przykrych, bo nie mógł patrzeć, jak jej się szklą oczy, a po dwudziestu latach odwrócił głowę, żeby nie patrzeć jej w oczy i powiedział: -Odchodzę - i niewiele go obchodziło, czy ona będzie płakać, czy nie, bo jakoś tę wrażliwość utracił. Mój przypadek najbardziej przypomina ten ostatni. Banalnie. Któregoś dnia on po prostu oświadczył, że to koniec, że żąda r

Najtrudniejsza rzecz - odpowiednie dać rzeczy słowo

Obraz
Przemyśleń ostatnio mam bardzo dużo, ale niestety nie potrafię powtórzyć toku myślenia.  Generalnie wspominałam sobie ostatnio swój spacer (ten, który rozpoczął moja chorobę) w zielonych kaloszach w stokrotki i starym, przerabianym płaszczu, który kupiłam sobie za dwa studenckie stypendia na jednej z głównych ulic w Katowicach. To był czas okropnego wewnętrznego napięcia wewnętrznego, taki osobisty „Sturm- und Drangperiode”. Kalosze wybrałam dlatego, że identyczną parę posłałam komuś w świat na szczęście, a płaszcz – pierwszy porządny ciuch za pieniądze zdobyte własnym nakładem sił. Z tego miejsca korzystając okazji chciałam podziękować rodzicom, w szczególności mojej mamie, którzy włożyli ogromny trud w moją edukację tylko po to, żebym mogła realizować, co mi się tylko w głowie usrało. Podczas tego spaceru doszło do samorozmowy – nie jakieś tam głosy z wnętrza głowy, jak twierdzi eksmąż, tylko po prostu szłam przez las kierując się słońcem padającym na zielone kolory, zadawałam sob