Posty

Gdy nadchodzi koniec

Obraz
Witam. Każdego dnia, tylko w tym jednym dziale, pojawia się przynajmniej jeden nowy temat kogoś, kto czuje że coś jest nie tak, ale jeszcze ma wątpliwości, jeszcze próbuje sobie wmawiać, że "to niemożliwe", że "to nie jest tak jak myślę", że "no ale przecież..." Niemożliwe to jest podróżowanie w czasie, przynajmniej póki co, a związek to jest chemia na poziomie 4 klasy szkoły podstawowej. I o tej właśnie chemii, czy może o jej zaniku właściwie, będziemy sobie tutaj gawędzili, omawiając różne tego zjawiska objawy, aby każdy kolejny nowy użytkownik naszego forum, nie musiał się przebijać przez całe archiwum, setki wątków i tysiące wpisów, żeby znaleźć odpowiedź na pytanie, co może oznaczać, gdy mój partner z dnia na dzień zaczyna zachowywać się inaczej niż zwykle. Nie roztrząsamy tutaj pojedynczych przypadków i nie zajmujemy się analizą prawdopodobnych przyczyn ulatującej chemii. Tutaj rozmawiamy tylko i wyłącznie o tym jak rozpoznać, że nadchodzi

Terapeutyczna moc pisania

Obraz
Dla wielu rozstanie to trudna i wyboista droga, nawet jeśli oni sami podejmują decyzję o rozstaniu. Trzeba przecież zdobyć się na odwagę, by przekazać drugiej stronie swoją decyzję o zakończeniu związku, na co mało kogo stać. Znacznie częściej zdarza się, że osoba, która jest niezadowolona związku, szuka następnej gałęzi, na którą mogłaby się jak małpa przerzucić. Odchodzi więc często nie dlatego, że tak zdecydowała, ale dlatego, że uciekła w inne ramiona, które w aurze nowości wydają się o wiele atrakcyjniejsze od tych, od których odchodząca osoba w swoim mniemaniu się uwalania. A one są po prostu inne. Jak poradzić sobie z taką sytuacją, kiedy świat wraz z odchodzącym partnerem wali się nam na głowę? Warto w tej sytuacji docenić terapeutyczną moc pisania. Ja sama usłyszałam taką radę "Niech pani napisze do byłego męża list. Niech pani wypisze w nim wszystko, co pani czuje. Jeśli ma pani ochotę powiedzieć to niego "ty ch**u", niech pani napisze "ty ch**u". A

Dla wiernej czytelniczki - limited edition ;)

Obraz
Pewien facet zaprosił swoją żonę na wspaniałą kolację do knajpy, gdzie grała muzyka i wtedy, kiedy ona czuła się wspaniale, powiedział jej, że postanowił się z nią rozstać. Wyobrażał sobie, że jest to rozstanie z klasą. Kolejny mężczyzna o ósmej wieczorem opowiadał przy ludziach, jaką to ma wspaniałą żonę i że to jest największe szczęście, jakie mu się zdarzyło w życiu, aż inne żony potem mówiły do swoich mężów z rozmarzeniem: - Żebyś ty był taki jak on! A o dziewiątej usiadł obok żony, wziął ją za ręki i powiedział, że odchodzi. Inny postanowił, że nigdy nie skrzywdzi swojej żony, dlatego nigdy z nią nie rozmawiał o sprawach przykrych, bo nie mógł patrzeć, jak jej się szklą oczy, a po dwudziestu latach odwrócił głowę, żeby nie patrzeć jej w oczy i powiedział: -Odchodzę - i niewiele go obchodziło, czy ona będzie płakać, czy nie, bo jakoś tę wrażliwość utracił. Mój przypadek najbardziej przypomina ten ostatni. Banalnie. Któregoś dnia on po prostu oświadczył, że to koniec, że żąda r

Najtrudniejsza rzecz - odpowiednie dać rzeczy słowo

Obraz
Przemyśleń ostatnio mam bardzo dużo, ale niestety nie potrafię powtórzyć toku myślenia.  Generalnie wspominałam sobie ostatnio swój spacer (ten, który rozpoczął moja chorobę) w zielonych kaloszach w stokrotki i starym, przerabianym płaszczu, który kupiłam sobie za dwa studenckie stypendia na jednej z głównych ulic w Katowicach. To był czas okropnego wewnętrznego napięcia wewnętrznego, taki osobisty „Sturm- und Drangperiode”. Kalosze wybrałam dlatego, że identyczną parę posłałam komuś w świat na szczęście, a płaszcz – pierwszy porządny ciuch za pieniądze zdobyte własnym nakładem sił. Z tego miejsca korzystając okazji chciałam podziękować rodzicom, w szczególności mojej mamie, którzy włożyli ogromny trud w moją edukację tylko po to, żebym mogła realizować, co mi się tylko w głowie usrało. Podczas tego spaceru doszło do samorozmowy – nie jakieś tam głosy z wnętrza głowy, jak twierdzi eksmąż, tylko po prostu szłam przez las kierując się słońcem padającym na zielone kolory, zadawałam sob

Odbij się do przodu - rozwój po traumie

Obraz
Przeżyłam w życiu mniejsze i większe tragedie. Moje pierwsze dziecko pierwsze urodziny obchodziło w szpitalu po operacji. W trakcie operacji nie panikowałam, wykorzystałam czas na wyjście na moment ze szpitala i zrobienie zakupów, ponieważ wiedziałam, że nie wiadomo, kiedy znowu nadarzy się okazja do tego, a pobyt w szpitalu z dzieckiem nie wiadomo jak długo miał trwać. W dniu wypisu dziecka ze szpitala okazało się, że cierpi na biegunkę i wymioty i w tym samym dniu nieprzytomny z wyczerpania malec ponownie trafił do szpitala. Wkrótce okazało się, że nie ma miejsca na wbicie kolejnego wenflonu, trzeba go było założyć na główce. Godzinami trzymałam malca na rękach siedząc w jednej pozycji, bo tylko tak spokojnie wytrzymywał podawanie kroplówek. Pół roku potrzebowałam, by po tych wydarzeniach dojść do siebie. Gdy drugie dziecko przechodziło operację, moja regeneracja nie trwała nawet tygodnia. Ale potem przyszły zdarzenia, które na długi okres wytrąciły mnie z równowagi i do tej pory

Rozwód - sukces czy porażka?

Obraz
Czy rozwód jest sukcesem, czy porażką? Co powinno się wydarzyć, aby zerwanie związku otworzyło przed nami szansę na kolejny, bardziej udany? Rozwód to zakończenie relacji kobiety i mężczyzny, ale nie oznacza jednoczesny koniec historii życia tej kobiety i mężczyzny. Jeśli byli w związku małżeńskim czy to przez okres dłuższy, czy krótszy, mimo tego, że mogą wchodzić w następne związki, nawet bardzo udane, będą odczuwać konsekwencje tego pierwszego. A więc: czy rozwód jest sukcesem, czy porażką? Tym i tym? Kiedy dane jest nam orzec, że rozwód jest sukcesem, a kiedy porażką? A może jest po prostu szansą na nowe? Bogdan De Barbaro uważa, że rozwód jest porażką, gdy ludzie rozwodzą się bez próby nierozwodzenia. Bez podjęcia wysiłku dla zrozumienia źródeł kryzysu, napięcia, bez zrozumienia siebie i próby wprowadzenia zmian. Gdy ludzie rozchodzą się, bo po prostu "dlaczego nie?" wszak rozwody są coraz bardziej powszechnie akceptowane. Rozwód jest porażką, gdy ludzie zapominają o

Rozstanie - czy może się obyć bez cierpienia?

Obraz
Spotykamy się, jesteśmy razem, blisko, bliżej. Ale coś się dzieje, uczucia się wypalają, nachodzi pora rozstania - najczęściej ktoś zostaje porzucony, ktoś odchodzi. Czy rozstanie może się obyć bez cierpienia? Maria Pawlikowska Jasnorzewska od pierwszego męża odeszła sama. Drugi mąż był miłością jej życia, nie mogła wybaczyć, gdy ją zdradził, choć rozstanie też było bardzo trudne. Napisała wtedy "Nie widziałam cię już od miesiąca. I nic, Jestem może bledsza,  trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, lecz widać można żyć bez powietrza!" W końcu spotkała trzeciego męża. W życiu wciąż spotykamy i rozstajemy się - z ideami, pasjami, celami, osobami, sensem życia. Najpierw jest zetknięcie się, zbliżenie, bycie ze sobą, trwanie w relacji. Pojawiają się satysfakcje i trudności w relacji, które z czasem rosną. Wtedy przychodzi rozstanie. Zdarzają się powroty. Wydaje się, że albo my spotykamy kogoś, albo coś spotyka nas. Spotykamy kogoś ważnego, co powoduje narodziny emo