Rodzic po rozwodzie
Rozwód to ciężki okres w życiu każdego człowieka, który przechodzi przez ten proces. Rodzice skupieni na swoich kłopotach nie powinni zapominać, że w procesie rozwodu uczestniczy także ich dziecko. Jednak okazje się, że bardzo często niezbyt dobrze wiedzą, jak w nowej sytuacji powinni postępować wobec dziecka.
Przede wszystkim trzeba dziecku otwarcie powiedzieć, że to nie z jego powodu nastąpił rozwód. Jakkolwiek rozwód to nie powód do wstydu i o tym dziecko też powinno wiedzieć, nie trzeba od razu opowiadać o wszystkich szczegółach kryzysu między rodzicami, który doprowadził do rozwodu. Trzeba natomiast dziecko zapewnić, że nadal będzie kochane przez obydwoje rodziców. Czas pokaże, czy te zapewnienia staną się rzeczywistością.
Podstawowym błędem popełnianym przez rozwodzących się rodziców jest szukanie w dziecku powiernika. Jeśli matka czy ojciec opowiada dziecku o swoich emocjach, zwłaszcza o poczuciu krzywdy i bólu, to dziecko nieświadomie przyjmuje do siebie te negatywne emocje. Gdy rodzic obciąża dziecko swoimi zwierzeniami, oczekuje od niego wsparcia, pomocy w rozwiązywaniu problemów rozwodowych, nie wie nawet, że w ten sposób może doprowadzić do zbyt wczesnego wprowadzenia dziecka w świat dorosłych i obudzeniem w dziecku niepotrzebnej odpowiedzialności za dorosłego przecież już rodzica.
Złota zasada brzmi, że jeśli byli małżonkowie mają coś do siebie, powinni wzajemnie sobie to przekazać bez udziału dzieci. Dziecko nigdy nie może stać się stroną w konflikcie, który może istnieć między byłymi małżonkami. Nie należy nigdy nastawiać dziecka przeciw drugiemu rodzicowi. Nie należy też oceniać partnerki/partnera eksmałżonka czy potępiać za to, że wszedł w nowy związek. Moim zdaniem najlepiej w obecności dziecka powstrzymać się od opinii na ich temat i ja tak właśnie robię. Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że w obecności moich czy jakichkolwiek dzieci unikam jakichkolwiek opowieści na tematy dotyczące mojego byłego małżonka czy jego konkubiny. Przykładowo obojętnie czy on bierze dzieci regularnie co tydzień do siebie, czy tylko raz w miesiącu i przez ten czas nie dzwoni do nich w ogóle – nie komentuję tego wobec dzieci w żaden sposób, chociaż zachowanie byłego męża bardzo mi się nie podoba. Po prostu swoje myśli zostawiam dla siebie, ewentualnie dzielę się z nimi z przyjaciółką. Raz miałam sytuację, że Lolek zapytał mi się, czy tata to jest ostatnie bydlę – bo takie określenie usłyszał w bajce „Skok przez płot” – nie odpowiedziałam, zbyłam go milczeniem. Oznacza to również to, że przestałam byłego męża usprawiedliwiać przed dziećmi w sytuacjach, kiedy ten obiecał dzieciom spotkanie, a potem nie wywiązuje się z obietnicy. Na pytanie „Dlaczego tata nas nie bierze?” odpowiadam „Nie wiem”.
W sytuacji rozwodowej świat rodzica, a i dziecka również, jest rozszarpany na strzępy. Może się więc zdarzyć, że w takich okolicznościach dziecko skryje się za niewidzialnym murem, przez który nic i nikt nie jest w stanie się przedostać. Musi potrwać jakiś czas, zanim dziecko wyjdzie zza zbudowanego przez siebie muru. Ja nie doświadczyłam tego problemu, jakkolwiek obaj synowie na rozwód zareagowali strasznym niepokojem. Starszemu odnowiły się problemy z moczeniem nocnym, a do tej pory oboje śpią ze mną w sypialni. Młodszy zawsze przed zaśnięciem musi na kilka minut przytulić się do mamy.
Z kim mają zostać dzieci po rozwodzie? Wielu psychologów twierdzi, że jeśli oboje rodzice wywiązują się poprawnie ze swej roli, dla dziecka jest lepiej, jeśli zostanie ono z matką, a widywać się będzie z ojcem. U mnie obyło się bez zbędnej walki o to, eksmałżonek stwierdził, że choć dzieci bardzo kocha, nie może ich ze sobą zabrać, bo nie ma ich gdzie położyć spać.
Rodzic, z którym dziecko zostaje powinien akceptować smutek dziecka, dodawać mu otuchy, przywracać zaufanie i nadzieję na to, że kiedyś będzie lepiej. Można pomóc swojemu dziecku po prostu będąc z nim zamiast uciekać z domu. Zwykłe codzienne rytuały – pory posiłków, podział obowiązków, zwyczaje domowe – powinny zostać na stałych miejscach tak bardzo, na ile to tylko jest możliwe. Mnie w tym zakresie bardzo pomogła mama – to mogę napisać patrząc z perspektywy czasu- która kopała mnie w tyłek, żebym mimo kłopotów finansowych i innego, dużo mniejszego budżetu domowego dalej wysyłała dzieci na kolonie, woziła na basen czy zajęcia dodatkowe, chodziła z nimi czasem do kina i inne rozrywki. Bardzo ważne jest dbanie o budowanie samooceny dziecka – trzeba je szczególnie chwalić za najmniejsze nawet sukcesy, zdolności.
Rodzica, który nie mieszka z dzieckiem, najczęściej ojca, też obowiązują pewne zasady. Przede wszystkim dziecko oczekuje od niego, że ten pozwoli mu być zadowolonym z faktu, że mieszka z matką – podobnie jak dziecko oczekuje od matki, że ta będzie się cieszyć spotkaniami dziecka z ojcem. Dziecko chce czuć się swobodnie mówiąc przy ojcu o matce, nie słysząc równocześnie komentarzy na jej temat. Mojemu byłemu mężowi zdarzało się opowiadać dzieciom, że ich nie odwiedza, bo „nie chce spotkać Biga u nas w domu” albo że mama „jest obrażona na ciocię” (czyli jego konkubinę) – nieładnie z jego strony (przecież to nie ja odeszłam), w dodatku to były czyste kłamstwa, bo Big nigdy u mnie nie przesiaduje godzinami, a do konkubiny nic nie czuję. Psycholodzy doradzają, aby w przypadku rodzica nie mieszkającego z dzieckiem wizyty nie ograniczały się tylko do zabaw, żeby nie miały wyłączne odświętnego charakteru; ojciec powinien uczestniczyć także w obowiązkach – ale z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że niestety w moim przypadku jest tak, że z mamą jest główne codzienne życie i obowiązki, a z tatą – głównie przyjemności i zabawa.
Rozwód rodziców jest dla każdego dziecka trudny do zrozumienia i zaakceptowania. Jednak wyrozumiałość i świadome, odpowiedzialne zachowanie obojga rodziców mogą jednak w znacznym stopniu ułatwić dziecku przyzwyczajenie się do nowej sytuacji życiowej.
Jeśli podobają Ci sie prezentowane treści, postaw mi kawę https://buycoffee.to/7wiatrow
Świetny tekst, jako rodzaj męski stwierdzam, że takich eksmałżonek to można i kilka mieć ;)
OdpowiedzUsuńŻyciowy tekst.
OdpowiedzUsuń