Posty

Związki i rozwiązki czyli kochance męża poślij kwiaty

Obraz
Ogólnie wiadomo, że wszelkie emocje związane z rozstaniem muszą jakimś kanałem wydostać się z każdej istoty; nawet pies, kiedy poczuje zew natury,  może ugryźć właściciela. Smutek, żal, złość i inne uczucia od A do Z muszą wybrzmieć, obojętnie czy to z długością szesnastki czy całej nuty z fermatą. Odchodzący moim zdaniem mają o tyle łatwiej, że u nich to wszystko zaczyna się wcześniej, bo to  ich umysłach rodzi się myśl o odejściu jako najprostszym rozwiązaniu swoich problemów w związków. Jest związek – są problemy związkowe, nie ma związków – problemów związkowych nie ma, bo skąd mają być; tak to przedstawia się wielu osobom. Porzuconych – niech rozbawi jak mnie do wesołości wariatki Song który skłonił mnie do napisanie niniejszej notki i który w pierwszym momencie przywiódł mi na myśl instytucję płaczków żydowskich (z całym poszanowaniem), ale tak to właśnie jest: on niechże rzuci sucho „Spadaj, mała” i nie zostawia po sobie niezatartego, żałośnie śmiesznego wspom

Złe rzeczy papa

Obraz
Złe rzeczy papa Zbierało się i zbierało, ostatnio najczęściej przed zaśnięciem siedziałyśmy sobie przy głosie pani Boyle i patrzyłyśmy sobie w oczy – babcia i ja, takie chwilki zadumy nad sprawami. A potem trza się było wziąć się za realizację wakacyjnych przemyśleń. Trochę to trwało, musiałam się najpierw uporać z własnymi zmorami – jak w samolocie, kiedy brakuje tlenu: najpierw matka powinna założyć maskę tlenową sobie, a potem dziecku; konieczne jest zachowanie tej kolejności, aby ocalić wszystkich. Żeby żadne dziecko nie poległo w sprawie, jak w scenie chyba z „Anny Kareniny”, gdzie jakaś chłopka opowiadała o tym, że kiedy w nocy jechała z mężem i dziećmi saniami gdzieś przez śniegi Syberii, aby uciec przed atakiem wilków i zwiększyć szanse na przeżycie pozostałych członków rodziny, rzuciła wilkom na pożarcie najmłodsze dziecko – niemowlę. Czyli dzieci. Jak one płyną w tym wszystkim. W dniu, w którym umówiłam nas do specjalisty, dostałam taki rysunek od Lo

w wieczornej ciszy, w świetle gwiazd ostatni uścisk rąk

Obraz
Sukienkę wybrałam. A właściwie klasyczny beżowy kostium z kołnierzykiem bebe. Niestety, nie dla mnie i niestety na okazję o przeciwnym kierunku i zwrocie do wesela brackiego. Nie chcę pamiętać, jak leżała oparta o poduszki z plastikową rurką w nosie, jak trzeba jej było kroić kromkę chleba na małe kawałki i wkładać od ust, podawać herbatę przez słomkę, jak się krztusiła każdym łykiem. Chcę pamiętać, jak zdziwiła mnie, kiedy pokazała, że potrafi jeździć na rowerze; kiedy w wakacje grywała z moimi rodzicami w tysiąca, a pieniądze z wygranej oddawała mojemu bratu i mnie na colę.  Jak nawet za komuny pamiętała, że ma 13 wnuków i każdemu za ostatnie pieniądze chociaż po czekoladzie kupowała na Mikołaja. Że mi powiedziała ze 20 lat temu, że z robienia na drutach to mi ledwie tróję daje:)  Że po rozwodzie zawsze mogłam w razie potrzeby podrzucić jej dzieciaki, choć sama ledwo już chodziła. Że wiedziała, że Loluś lubi jak go po brzuszku smyrać. Że czekoladki od niej na komunię J

Przeminęło z wiatrem czy Ballada o Januszku?

"Pan O'Hara: Chcesz powiedzieć, Scarlett O'Hara, że ziemia jest nieważna? Ziemia to jedyne, dla czego warto pracować, walczyć i ginąć. Tylko ziemia trwa! Scarlett O'Hara: Mówisz jak Irlandczyk. Pan O'Hara: I jestem z tego dumny. A ty nie zapominaj, że płynie w tobie moja krew. A dla półkrwi Irlandki ziemia na której żyje, to matka. Jesteś jeszcze dzieckiem. Ale miłość do ziemi przyjdzie. Żadna Irlandka od tego nie ucieknie." W poniedziałek wieczorem Lolek przywałęsał się smutny do mojej sypialni. Brzuszek nie bolał, jeść się nie chciało, przytulić się nie chciał, więc może telefon do taty - w końcu tata nie kontaktował się z nimi już prawie 3 tygodnie. Wybrałam numer i oddałam mu aparat. Od razu rogal na twarzy. Przy okazji eks poinformował mnie, że bierze urlop i chciałby zabrać dzieci. Postanowiłam wykorzystać moment i zahaczyć go o uregulowanie pozostałych kwestii związanych z podziałem majątku - czyli darowizny Laskowa dzieciom. Wykręcał się tym, że

Mamuśka

Obraz
"Mamuśka" to film o kobiecie porzuconej przez męża dla dużo młodszej kochanki. Była żona pracuje i opiekuje się nastoletnią córką i kilkuletnim synem. Początkowo w całym swym rozgoryczeniu i złości nie ukrywa nawet przed dziećmi swojego wrogiego nastawienia do nowej wybranki byłego męża, ale w obliczu śmiertelnej choroby postanawia wykorzystać ostatnie chwile swojego życia dla dzieci i poprawę ich stosunków z przyszłą macochą. Zakończenia nie muszę pewnie zdradzać, film do czasu do czasu jest powtarzany przez jedną z 6 stacji telewizyjnych, którą mam przyjemność odbierać. Napiszę tylko, że ja płaczę zawsze wtedy, kiedy Susan Sarandon rozmawia z Julią Roberts na temat przyszłego ewentualnego dnia ślubu córki filmowej bohaterki. Kochanka ustami Julii Roberts mówi, że boi się, że w dniu ślubu córka będzie myślała tylko o swojej prawdziwej matce i żałowała, że jej nie ma w tym dniu. Matka z kolei obawia się, że córka tego dnia ani razu nie pomyśli o niej. W jednej z końcowych z

"Wakacje" w psychiatryku

W poprzednim roku coś jakby czułam przez skórę, że jest nie tak, wiele razy pytałam, co jest grane, ale albo mi nie odpowiadał, albo mówił, że wszystko jest w porządku.  Po odkryciu przeze mnie zapalnika, którym był drugi telefon, R. oświadczył, że chce odejść, że musiał przeze mnie ukrywać swoją prawdziwą osobowość i już mnie nie kocha. Nie liczyły się dla niego wspólne lata i dzieci. Nie liczyło się dla niego, to że prowadziłam dom będący również jego domem. Nie liczyła się bielizna, którą zakładałam specjalnie dla niego. Nie liczyło się nic. Wybrał koleżankę, która w moich oczach - jak sama się osądziła - wyszła na lafiryndę. Odchodząc powiedział, że dla niego wspólne 9 lat to 9 lat straconych, 9 lat spapranego życia. Żałował głośno, że go nie zdradzałam. Nie do końca jestem przekonana, czy jego wyprowadzka była przemyślanym krokiem. Wyprowadzając się przeszedł po prostu po domu z siatką, zabrał kilka przypadkowych rzeczy: jakiś kubek, talerz, kołdrę; po czym wyszedł. Powiedziałam

Dla wiernej czytelniczki - limited edition ;)

Pewien facet zaprosił swoją żonę na wspaniałą kolację do knajpy, gdzie grała muzyka i wtedy, kiedy ona czuła się wspaniale, powiedział jej, że postanowił się z nią rozstać. Wyobrażał sobie, że jest to rozstanie z klasą. Kolejny mężczyzna o ósmej wieczorem opowiadał przy ludziach, jaką to ma wspaniałą żonę i że to jest największe szczęście, jakie mu się zdarzyło w życiu, aż inne żony potem mówiły do swoich mężów z rozmarzeniem: - Żebyś ty był taki jak on! A o dziewiątej usiadł obok żony, wziął ją za ręki i powiedział, że odchodzi. Inny postanowił, że nigdy nie skrzywdzi swojej żony, dlatego nigdy z nią nie rozmawiał o sprawach przykrych, bo nie mógł patrzeć, jak jej się szklą oczy, a po dwudziestu latach odwrócił głowę, żeby nie patrzeć jej w oczy i powiedział: -Odchodzę - i niewiele go obchodziło, czy ona będzie płakać, czy nie, bo jakoś tę wrażliwość utracił. Mój przypadek najbardziej przypomina ten ostatni. Banalnie. Któregoś dnia on po prostu oświadczył, że to koniec, że żąda roz