Posty

Mamuśka

Obraz
"Mamuśka" to film o kobiecie porzuconej przez męża dla dużo młodszej kochanki. Była żona pracuje i opiekuje się nastoletnią córką i kilkuletnim synem. Początkowo w całym swym rozgoryczeniu i złości nie ukrywa nawet przed dziećmi swojego wrogiego nastawienia do nowej wybranki byłego męża, ale w obliczu śmiertelnej choroby postanawia wykorzystać ostatnie chwile swojego życia dla dzieci i poprawę ich stosunków z przyszłą macochą. Zakończenia nie muszę pewnie zdradzać, film do czasu do czasu jest powtarzany przez jedną z 6 stacji telewizyjnych, którą mam przyjemność odbierać. Napiszę tylko, że ja płaczę zawsze wtedy, kiedy Susan Sarandon rozmawia z Julią Roberts na temat przyszłego ewentualnego dnia ślubu córki filmowej bohaterki. Kochanka ustami Julii Roberts mówi, że boi się, że w dniu ślubu córka będzie myślała tylko o swojej prawdziwej matce i żałowała, że jej nie ma w tym dniu. Matka z kolei obawia się, że córka tego dnia ani razu nie pomyśli o niej. W jednej z końcowych z

"Wakacje" w psychiatryku

W poprzednim roku coś jakby czułam przez skórę, że jest nie tak, wiele razy pytałam, co jest grane, ale albo mi nie odpowiadał, albo mówił, że wszystko jest w porządku.  Po odkryciu przeze mnie zapalnika, którym był drugi telefon, R. oświadczył, że chce odejść, że musiał przeze mnie ukrywać swoją prawdziwą osobowość i już mnie nie kocha. Nie liczyły się dla niego wspólne lata i dzieci. Nie liczyło się dla niego, to że prowadziłam dom będący również jego domem. Nie liczyła się bielizna, którą zakładałam specjalnie dla niego. Nie liczyło się nic. Wybrał koleżankę, która w moich oczach - jak sama się osądziła - wyszła na lafiryndę. Odchodząc powiedział, że dla niego wspólne 9 lat to 9 lat straconych, 9 lat spapranego życia. Żałował głośno, że go nie zdradzałam. Nie do końca jestem przekonana, czy jego wyprowadzka była przemyślanym krokiem. Wyprowadzając się przeszedł po prostu po domu z siatką, zabrał kilka przypadkowych rzeczy: jakiś kubek, talerz, kołdrę; po czym wyszedł. Powiedziałam

Dla wiernej czytelniczki - limited edition ;)

Pewien facet zaprosił swoją żonę na wspaniałą kolację do knajpy, gdzie grała muzyka i wtedy, kiedy ona czuła się wspaniale, powiedział jej, że postanowił się z nią rozstać. Wyobrażał sobie, że jest to rozstanie z klasą. Kolejny mężczyzna o ósmej wieczorem opowiadał przy ludziach, jaką to ma wspaniałą żonę i że to jest największe szczęście, jakie mu się zdarzyło w życiu, aż inne żony potem mówiły do swoich mężów z rozmarzeniem: - Żebyś ty był taki jak on! A o dziewiątej usiadł obok żony, wziął ją za ręki i powiedział, że odchodzi. Inny postanowił, że nigdy nie skrzywdzi swojej żony, dlatego nigdy z nią nie rozmawiał o sprawach przykrych, bo nie mógł patrzeć, jak jej się szklą oczy, a po dwudziestu latach odwrócił głowę, żeby nie patrzeć jej w oczy i powiedział: -Odchodzę - i niewiele go obchodziło, czy ona będzie płakać, czy nie, bo jakoś tę wrażliwość utracił. Mój przypadek najbardziej przypomina ten ostatni. Banalnie. Któregoś dnia on po prostu oświadczył, że to koniec, że żąda roz