Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2020

Jak radzić sobie z rozstaniem?

Obraz
/.../ Może znacie historie gdzie ludzie w takiej sytuacji wrócili do siebie? Nie wiem już co robić... raz czuję się dobrze a raz strasznie, skręca mnie. Jak sobie z tym poradzić...:(  Znam kilkadziesiąt podobnych historii, ale żadna nie zakończyła się szczęśliwie. Twoje związkowe problemy pewnie narastały by z czasem i ponownie doprowadziło by to do rozstania. Rozstanie jest, przynajmniej dla porzuconej osoby, wielką tragedią. Tyle, że taka osoba najczęściej nie wie co się dzieje w jej głowie i postrzega tylko malutki wycinek z całościowego obrazu. Wszystko to już od dawna zostało przez lekarzy zbadane i opisane. Przede wszystkim, to teraz Jesteś na "detoksie" od endorfin i dopamin (hormonów szczęścia). Twój mózg spowodował nadmierne wydzielanie kortyzolu, który jest hormonem stresu. W normalnych warunkach można go "wypłukać" z organizmu za pomocą wysiłku fizycznego - siłownia, pływalnia, rower w dużych ilościach. Obecnie lepiej nie wychod

Rozwód a wybaczenie

Obraz
W powrocie do psychologicznego dobrostanu po rozwodzie znaczenie ma wybaczenie byłemu małżonkowi. Jest ono różnie definiowane ze względu na swoją złożoność. Może je określić jako decyzję (akt woli) o ograniczeniu negatywnych myśli, afektów i zachowań: obwiniania, gniewu wobec winowajcy lub przykrej sytuacji oraz lepszego zrozumienia krzywdy oraz osób za nią odpowiedzialnych. W inny sposób można wybaczenie zdefiniować jako rezygnację z gniewu, pragnienia zemsty i urazy wobec krzywdzicieli oraz nadanie im prawa do opieki i sprawiedliwości aby zrozumieć, że nie trzeba być ofiarą własnych uczuć, że można zdecydować o pójściu dalej mimo krzywdy i dzięki temu stać się silniejszą osobą. . Przebaczenie można rozumieć także jako złożony, wewnętrzny proces, w którego końcowym etapie rezultatów następuję refleksja nad wpływem danego wydarzenia na życie, nad koniecznością przeformułowania jego znaczenie w kontekście doznanej krzywdy, wreszcie nad znaczeniem własnego udziału w wydarzeniu, które

Rozwód oczami opuszczanego i opuszczającego

Obraz
Najczęstszą przyczyną rozwodu jest opuszczenie jednego małżonka przez drugiego, znacznie rzadziej z inicjatywą rozwodu wchodzą oboje małżonkowie jednocześnie. Kiedy jedno z małżonków wyraża chęć rozwodu, a drugie równie silną chęć pozostania w związku, to determinacja każdego z nich blokuje ich we wzajemnej próbie sił. Obydwoje zużytkowują ogromną ilość energii na utrzymanie tego impaktu.  Podział na inicjatora i nieinicjatora ma charakter formalny, ponieważ wiąże się z kwestią złożenia do sądu pozwu o rozwód (polski system prawny nie przewiduje złożenia wspólnego pozwu podpisanego przez żonę i męża). Jednakże ustalenie, kto w rzeczywistości zainicjował rozpad małżeństwa wydaje się niemal niemożliwe. Oprócz pojęć "inicjator" i "nieinicjator" funkcjonuje pojęcie "opuszczający" i "opuszczany". Może zdarzyć się więc, że w świetle tych różnych pojęć opuszczający małżonek czeka, aż ten opuszczany podejmie kroki prawne, złoży pozew i stanie się form

Przerwa w związku

Obraz
Nie ma czegoś takiego, jak przerwy w związku. Nie ma czegoś takiego, jak brak czasu przez ileś tam tygodni, bo projekt w pracy. Jak słyszycie taki tekst od faceta (opcjonalnie od kobiety) to zawsze będzie kłamstwo i granie tylko na czas, żeby: - przetestować inne opcje (nową gałąź, na którą można przeskoczyć) w czym będziecie tylko przeszkadzać, utrudniać i komplikować - przygotować was do rozstania (brak kontaktu przez jakiś tam czas) żeby gładko wszystko zakończyć i uniknąć niepotrzebnych scen - przytrzymać jeszcze jedną nogą drzwi, na wypadek gdyby coś poszło nie tak i z podkulonym ogonem trzeba będzie jeszcze tu wrócić - niepotrzebne skreślić

O stracie

Obraz
"(...)Przeżywanie utraty bliskiej osoby to ta najbardziej skrajna forma straty. A tak naprawdę całe życie jest w jakimś stopniu procesem godzenia się że stratą, na różnych poziomach. Nie znaczy to, że  mamy zatem powód być w permanentnym dole, bo to wskazuje na zaburzenie. Wydaje mi się tylko, że miejsce na słabości, smutek, żal z jakiegoś powodu jest dziś przydzielane bardzo niechętnie. Dlatego zawsze budzi we mnie zastanowienie wypowiadanie czegoś w rodzaju "każdy czasem ma dola, ale...". Nikogo w tym momencie nie krytykuję i odnoszę to pytanie także do siebie - zastanawiam się, jaka jest ta granica doła. Raz w miesiącu, raz na dwa? A może to nie jest kwestia "doła", tylko niektóre rzeczy naprawdę są trudne i zasługują na współczucie? A jeżeli ktoś z jakiegoś powodu jest naprawdę nieszczęśliwy i akurat nie ma wpływu na źródło nieszczęścia a nie ma w sobie takich zasobów by to skompensować sobie w inny sposób? Ludzie mają też bardzo bardzo róż