Jeszcze raz o wybaczaniu
Pewien mądry człowiek powiedział, że wybaczyć możemy dopiero wtedy, gdy 1.) odreagujemy przeżywane stany i 2.) zobaczymy w tym, co się wydarzyło jakiś sens. Ja się z tym zgadzam. Nie da się iść dalej przez życie, jeśli nie wyrzuci się z siebie tych wszystkich emocji, których przyczyną jest zdrada. Trzeba wykrzyczeć złość, wypłakać rozpacz, opowiedzieć o swoim bólu i zawiedzionych nadziejach i uznać, że zdrada była dla mnie krzywdząca. To się dzieje na poziomie emocjonalnym. Ale jest jeszcze drugi poziom obok emocjonalnego, na którym trzeba się zmierzyć ze zdradą – sfera poznawcza. Osoba zdradzona musi zrozumieć, że krzywda, która ją spotkała była czymś od niej NIEzależnym, bo w przeciwnym wypadku poczucie krzywdy staje się czymś, co w pewnym sensie i stopniu konstytuuje jej tożsamość. Wtedy zdradzona osoba postrzega siebie jako ofiarę, a tego, który zdradził jak sprawcę swojej krzywdy a zdrada staje się kulminacyjnym punktem jej życia dającym jej wtórne korzyści. Tymc